sobota, 13 lipca 2013

Fixy, fixy, fixy...

Czy macie w domu miejsce zwane spiżarnią :)? Ja, z racji małego metrażu, niestety spiżarni nie posiadam, choć chciałabym, a jak zaobserwowałam u niektórych znajomych, bardzo się taki oddzielny schowek przydaje. Czasem w sklepie można trafić na ciekawe promocje produktów, których często używamy, w szale zakupów kupimy np. dziesięć puszek pomidorów bez skórki, a później w domu jest problem, gdzie to schować...Jakiś rok temu miałam właśnie taką sytuację, a mianowicie trafiłam na 20-procentową wyprzedaż wszystkich produktów w Lidlu, związaną z tymczasowym (na okres remontu) zamknięciem sklepu. Po powrocie z zakupów musiałam zrobić spore przemeblowanie w mojej niewielkiej kuchni, żeby znaleźć miejsce dla produktów kupionych na zapas. Tym sposobem udało mi się wygospodarować maleńki schowek między dwoma szafkami, który od tamtej pory służy mi za namiastkę spiżarni :). Ostatnio, podczas gotowania, zaobserwowałam, że zapasy w moim schowku znacząco się skurczyły, postanowiłam więc je uzupełnić. W związku z tym urządziłam sobie mały maraton po supermarketach i dyskontach.
Chodząc po sklepach, rzuciła mi się w oczy pewna rzecz, a mianowicie zalała nas fala wszelkiego rodzaju fixów! Osobiście jestem dużą przeciwniczką tego typu dodatków oraz ogólnie różnych przetworzonych produktów spożywczych, dlatego też nie mogę zrozumieć fenomenu tych specyfików. Zaczęłam przeglądać po kolei opakowania różnych fixów i przestudiowałam ich skład, włos się jeży na głowie od nagromadzenia chemii, zagęstników, konserwantów, czy modyfikowanych skrobi...
Zauważyłam, że firmy Winiary i Knorr przodują w tego typu produktach. Z ciekawości, po powrocie do domu, weszłam na strony obu producentów. Firma Winiary słynie ze swoich "Pomysłów na...", wśród nich znalazłam takie ciekawostki jak Pomysł na zapiekankę makaronową z serem, albo z szynką, jest też wersja z kiełbasą i cebulką oraz z mięsem mielonym... Hmmm...każdy, kto choć trochę zna się na gotowaniu nie powinien mieć absolutnie żadnego problemu ze stworzeniem któregoś z podanych dań bez "Pomysłu na ...". Na dodatek ciekawostką jest, że na każdym opakowaniu widnieje lista zakupów do zrobienia. Przykładowo na zapiekance z serem na takiej liście znajduje się; makaron, śmietana, ser... Zachodzę w głowę, po co - po zakupieniu tych trzech produktów - jest nam jeszcze potrzebny "Pomysł na...."??? Przecież wystarczy ugotować makaron, rozpuścić na patelni ser, połączyć ze śmietaną, doprawić, wymieszać z makaronem i już mamy pyszne danie BEZ chemii. Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć fenomenu tych wszelakiej maści fixów, które w swoim składzie zawierają tylko kupę soli, różnych glutaminianów i tym podobnych "przyjemniaczków" i które są całkowicie ZBĘDNE do przygotowania smacznego posiłku... W dalszej kolejności, na stronie firmy znalazłam też "Pomysły" na kurczaka w sosie śmietanowym, albo z pieczarkami, mamy też spaghetti napoli albo po bolońsku, rybę w sosie śmietanowo-koperkowym, nie wspominając już o przeróżnych sosach, zupach w proszku czy sosach sałatkowych... Producent nie zapomniał także o amatorach słodkości. Dla nich przewidział m.in. trzy fixy typu 2 w 1 do ciast bez pieczenia: Pomysł na ... bajaderkę pod pierzynką, jabłecznik pod chmurką i torcik królowej. Do przygotowania pierwszego ciasta musimy zakupić śmietanę 30%, herbatniki, masło i cukier. Domyślam się, że w fixowej bazie znajduje się kakao z jakimś emulgatorem, które mieszamy z pokruszonymi herbatnikami i masłem i już mamy spód...a nie łatwiej i zdrowiej po prostu dosypać tam "gołą" łyżkę kakao? Natomiast przygotowanie wiśniowej pierzynki zapewne polega na ubiciu śmietanki z cukrem i dosypaniu fixu o smaku wiśni z dodatkiem żelatyny i zagęstnika... A gdyby tak po prostu ubić śmietankę z cukrem, dodać rozpuszczoną żelatynę, którą zwykle każdy ma w domu i powtykać w to śliczne, świeże wisienki :)? Pomysł na ... jabłecznik pod chmurką przedstawia się podobnie, kupujemy jabłka, biszkopty, śmietankę i cukier, przygotowanie jest analogiczne jak w przypadku pierwszego ciasta. Ostatnie ciasto to torcik królowej, do jego stworzenia musimy kupić herbatniki, mleko, masło, rodzynki i cukier. Sposób przygotowania - jak wyżej... Wśród słodyczy Winiary mamy też fixy do panna cotty, tiramisu czy creme caramel...
A co nam oferuje firma Knorr? Otóż, tak jak i u poprzednika, znajdziemy tu fixy do makaronów,  m.in. śmietanowy, świderki z kiełbasą i sosem grzybowym czy rurki z kurczakiem w sosie pieczarkowym, spaghetti napoli lub bolognese oraz spaghetti carbonara, do tego chyba z dziesięć różnych fixów do kurczaka... Według firmy Knorr bez fixu nie jesteśmy też już w stanie samodzielnie zrobić takiej potrawy jak np. leczo, w związku z czym producent służy nam odpowiednim produktem do jego przygotowania. A jak będziecie chcieli zrobić sobie domowy kebab, to od razu biegnijcie do sklepu po fix Kebab z sosem czosnkowym, bo przecież jest on niezbędny do jego przyrządzenia, najwyraźniej według firmy Knorr połączenie jogurtu z czosnkiem, solą i pieprzem jest chyba za dużym kulinarnym wyzwaniem dla przeciętnego Polaka...To samo dotyczy frytek z dipem czosnkowym albo z dipem meksykańskim, bo i do tych przekąsek Knorr oferuje fixy. Wiejskich ziemniaczków z koperkiem i masełkiem też bez fixu nie przygotujecie, więc szybciutko do sklepu po odpowiedni zestaw chemii...Tak, tak, naprawdę jest taki fix... Oczywiście Knorr w swej ofercie posiada także całą gamę sosów w proszku, zup, sosów sałatkowych np. do mizerii (litości!) a także takie ciekawostki jak fix do placków ziemniaczanych czy do placuszków z jabłkami...
Zainteresowanych produktami i niewątpliwą fantazją firm Winiary i Knorr odsyłam na strony producentów.
Po tej krótkiej (biorąc pod uwagę ogólną ilość!) analizie produktów typu fix przychodzi mi do głowy kilka podstawowych wniosków i pytań: po pierwsze wspomniane firmy mają chyba większość konsumentów za idiotów, skoro uważają, że te wszystkie fixy są nam naprawdę niezbędne do życia, ja chcę wierzyć, że większości Polaków przy przygotowywaniu serowej zapiekanki czy tiramisu nawet nie przyjdzie do głowy, żeby szukać do tego fixów! Myślę, że sporo jest osób mających na ten temat takie zdanie jak ja... Ale z drugiej strony, skoro Knorr i Winiary produkują wspomniane dodatki,  to najwyraźniej ktoś je musi kupować... pozostaje tylko tym osobom współczuć...ja nie chciałabym wrzucać w siebie czy w moich bliskich czystej chemii... Zgodzę się, że większość nazw fixów zapowiada się dość kusząco, np. spaghetti 4 sery z brokułami, ale czy nie lepiej byłoby potraktować taki fix jako inspirację? Sprawdzić, co nam jest potrzebne do przygotowania owego dania, następnie to zakupić, a fix odłożyć na sklepową półkę... Ile satysfakcji da nam taka samodzielnie przygotowana potrawa, patrzenie jak zachwycona rodzinka ze smakiem ją pałaszuje, a co za tym idzie wzrośnie nasza kulinarna pewność siebie :). Uwierzmy wreszcie we własne, gastronomiczne możliwości! W internecie roi się od świetnych stron z milionami apetycznych, a do tego prostych przepisów na szybkie dania BEZ fixów, warto z nich skorzystać, a być może odkryjemy w sobie nową pasję? Zadbajmy o siebie i o swoje zdrowie, nie wrzucajmy do swoich żołądków byle czego, nie dajmy sobie wmówić, że bez mieszanki chemii nie jesteśmy już w stanie przygotować żadnego dania, bo w przeciwnym razie producenci wkrótce zaserwują nam Fix do Kanapki z Szynką i Pomidorem, albo Pomysł na...Herbatę z Cytryną i Sokiem Malinowym...

środa, 10 lipca 2013

Kosmetyki Revlon - moja opinia



Jakiś czas temu, przeglądałam różne fora w internecie, w poszukiwaniu opinii na temat jak najtrwalszych tzw.kosmetyków kolorowych. Jako że posiadam dyplom z wizażu - raczej hobbystycznie :) to czasem zdarza mi się wykonywać makijaże - głównie wśród koleżanek.
W związku z tym w mojej 'wizażowej' kosmetyczce muszę mieć przynajmniej podstawowy zestaw kosmetyków, co za tym idzie, postanowiłam zrobić małe zakupy i odświeżyć zawartość kosmetyczki.
Wśród internautek, piszących na przeglądanych przeze mnie forach, jak najlepszą opinią cieszyły się produkty firmy Revlon. Skuszona pochlebnymi uwagami, zakupiłam kilka zestawów cieni, pudry sypkie, fluidy oraz korektory. Muszę przyznać, że wcześniej nie używałam kosmetyków Revlonu, mam pewne przyzwyczajenia i w większości pozostaję im wierna, np. używam wyłącznie różu firmy Bourjois, pudru w kamieniu Rimmel i korektora Maybelline. Wychodzę z założenia, że mój codzienny makijaż mogę co parę godzin odświeżyć, więc używane przeze mnie kosmetyki nie muszą być supertrwałe, ale te, którymi maluję koleżanki czy znajome, powinny 'trzymać fason' przez długi czas.
Na marginesie - czy znacie początki marki Revlon? Ja poznałam je, czytając rewelacyjną biografię Heleny Rubinstein pióra Michelle Fitoussi. Otóż firma została założona w roku 1932 przez Kanadyjczyków - Charlesa Revsona, jego brata Martina oraz ich znajomego - chemika Charlesa Lachmana. Owa trójka, z kapitałem ledwie trzystudolarowym założyła małą wytwórnię kosmetyków, nazwaną Revlon - od nazwisk założycieli. Jednymi z pierwszych, sprzedawanych przez nich produktów, była szminka do ust oraz wyjątkowo trwałe lakiery do paznokci. Jednak nie od razu ich lakier zyskał renomę najtrwalszego. Na samym początku działalności, lakiery Revlon nie miały zbyt dobrej opinii, bardzo długo schły i szybko odpryskiwały. O ich jakości zadecydował przypadek. Otóż Diana Vreeland, przyjaciółka Revsonów, podczas swego pobytu we Włoszech, otrzymała od znajomego manikiurzysty dwie buteleczki magicznego lakieru, szybkoschnącego i utwardzającego paznokcie. Po powrocie do Ameryki, gdy z każdym wykonanym manicurem zawartość flakoników zaczęła się zmniejszać, zmartwiona kobieta pożaliła się na ów fakt swojej manicurzystce. Ta zaproponowała, że przestudiuje skład lakieru, a jej przyjaciel, Charles Revson, go odtworzy. Tym sposobem, dzięki zbiegowi okoliczności, Revson mógł znacząco ulepszyć skład swojego lakieru i zyskać miano 'króla lakierów do paznokci'. Od tamtej pory zaczęła się złota era dla firmy Revlon, która zaczęła przynosić milionowe zyski...
Po krótkim spojrzeniu wstecz, wróćmy do tematu tego posta :). Mianowicie po otrzymaniu przesyłki nie zwlekałam z przetestowaniem jej zawartości na sobie :). Poniżej przedstawiam moje wnioski 
z przetestowanych przeze mnie kosmetyków:


Fluid Revlon Colorstay 24H  (dla cery tłustej i mieszanej)

 

Co zapewnia podkład według producenta?

Trwałość nawet do 24 godzin.
Brak efektu maski.
Zapewnia efekt matujący, brak smug.
Podkład nie ściera się, nie brudzi ubrań.
Zawiera filtry słoneczne SPF6 (odcienie ciemne), SPF15 (odcienie jasne).
Opakowanie: szklana buteleczka o pojemności 30 ml z plastikową zakrętką.

Moje obserwacje:

Konsystencja podkładu płynna, dość rzadka.
Łatwa aplikacja bezpośrednio na skórze, natomiast za pomocą gąbeczki jest dużo większe zużycie produktu i nieco trudniej się rozprowadza.
Świetna trwałość - gdyby nie demakijaż przed snem, myślę, że te 24 godziny trwałości nie byłyby przesadą :).
Bardzo dobrze matuje, jednak po kilku godzinach skóra zaczyna się lekko błyszczeć, zwłaszcza na nosie i czole.
Nie zatyka porów, nie ma męczącego uczucia ściągnięcia skóry, po prostu podkładu nie czuć na skórze.
Jedyny minus - dość intensywny zapach (wyczuwalny alkohol).

Podsumowanie: podkład warty kupienia i stosowania, nawet przy makijażach wieczorowych czy ślubnych, wysoka trwałość, zwłaszcza po dodatkowym utrwaleniu fluidu pudrem sypkim z tej samej serii. Daję mu 5 :).

Puder mineralny Revlon Colorstay


Co mówi o pudrze producent?

16-godzinna trwałość.
Kompozycja minerałów: masy perłowej, topazu i różowego kwarcu zapewnia blask i naturalny wygląd.
Niskie ryzyko podrażnień ze względu na naturalne składniki.
Łatwa aplikacja, wyrównanie kolorytu.
Plastikowy pojemniczek 9,9 g z wyprofilowaną zakrętką, z której po przekręceniu wysuwa się pędzelek.

Moje obserwacje:
Bardzo przyjemna aplikacja.
Puder nie osypuje się w trakcie aplikacji.
Lekka formuła, nie zatyka porów, ma się wrażenie, że skóra oddycha.
Bardzo dobra trwałość, może nie 16 godzin, ale ok. 5, co przy mojej tłustej cerze jest bardzo dobrym wynikiem, po 5 godzinach makijaż wymaga lekkich poprawek.
Prawie nie wyczuwalny zapach produktu - dla mnie to plus.
Brak podrażnień na skórze.

Podsumowanie:  Bardzo przyjemny, lekki puder, świetny na lato, kiedy chcemy zrezygnować z fluidu. Tutaj również 5 :).

Korektor Revlon Colorstay Blemish Concealer


Co mówi producent?

Korektor zapewnia trwałe pokrycie zmian trądzikowych, zawiera kwas salicylowy (0,5%), który reguluje proces regeneracji skóry, zapobiegając tworzeniu się wyprysków i zaskórników oraz oczyszcza skórę z już istniejących zmian. Korektor zawiera witaminę A przyspieszającą regenerację skóry, witaminę E działającą odmładzająco oraz naturalne wyciągi z aloesu, ślazu dzikiego, orchidei, lilii białej o działaniu kojącym i odżywczym.
Podłużne plastikowe opakowanie pojemności 6,2 ml, aplikator z gąbeczką.

Moja opinia:

Korektor dość dobrze pokrywa zmiany, jednak nie jest to pokrycie perfekcyjne, nawet 2-3 warstwy nie są w stanie pokryć np. zaczerwienionej krostki. Jeśli chcemy wyglądać nieskazitelnie, konieczne jest dodatkowe zastosowanie podkładu oraz innego, mocniej kryjącego korektora.
Na pewno dużą zaletą korektora jest miejscowe działanie na zmianę skórną, na następny dzień widać wyraźną poprawę.
Korektor jest trwały, ale według mnie nie jest to aż tak spektakularna trwałość jak w przypadku podkładu czy pudru Colorstay.
Uwaga, korektor nie nadaje się pod oczy, gdyż może wysuszać delikatną skórę tych okolic.
Ma wyraźny, alkoholowy zapach.
Aplikator w formie gąbeczki, wygodny i precyzyjny.
Na opakowaniu jest informacja, że stosowanie produkt razem z innymi specyfikami zawierającymi kwas salicylowy może wywoływać miejscowe wysuszenie lub podrażnienie skóry - więc uwaga alergicy!

Podsumowanie - wyraźnie wspomaga redukcję zmian trądzikowych, jednak nie tuszuje niedoskonałości tak, jakbym tego oczekiwała, konieczne jest zastosowanie dodatkowego korektora.
Jak dla mnie 4 z małym - :).


Poczwórne cienie do powiek Revlon Colorstay 12H

 


Co mówi producent?

Cienie utrzymują się na powiece do 12 godzin bez poprawek, nie zbierają się w załamaniach powiek. Każda paleta składa się z 4 cieni w odcieniach umożliwiających wykonanie perfekcyjnego makijażu oraz z dwóch aplikatorów - szerszego i węższego.
Opakowanie plastikowe, czarne, z przezroczystym okienkiem, waga 4,8 g.

Moja opinia:

Cienie są na prawdę trwałe, nałożone na bazę Art Deco utrzymują się na powiekach blisko 7-8 godzin, po tym czasie zaczynają się nieco gromadzić w załamaniach powiek. Przy aplikacji bezpośrednio na skórę gromadzą się znacznie wcześniej. Niestety według mnie 12 godzin trwałości to przesada.
Aplikacja cieni jest dość przyjemna, choć niektóre cienie nieco się osypują podczas nakładania.
Aby uzyskać bardziej intensywny odcień makijażu, musiałam kilkakrotnie powtórzyć aplikację.
Testowałam odcienie: 05 Blushed Wines, 06 In The Buff, 350 Berry Bloom, 345 Sterling Rose.
Bardzo dobre aplikatory, zwłaszcza węższy, który pomaga dotrzeć do trudniej dostępnych miejsc.
Cienie nie podrażniły moich powiek, właściwie nie mają zapachu.

Podsumowanie: na prawdę trwałe cienie, warte wypróbowania, minusem jest konieczność powtórzenia aplikacji dla osiągnięcia mocniejszego efektu. Dla mnie -5 :)

Przedstawione tu opinie mają charakter subiektywny, jest to przegląd jedynie ułamka z całej gamy produktów Revlon.
Ciekawa jestem jakie są Wasze wrażenia ze stosowania kosmetyków Revlon?


czwartek, 4 lipca 2013

Początek... :)



 Witajcie,

chciałabym za pomocą tego bloga dzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami, opiniami, pomysłami, projektami, a także wytworami moich rąk.

Co znajdziecie na blogu?

Ciekawe projekty DIY, zwłaszcza z branży ślubnej, która jest moją wielką pasją : 
akcesoria ślubne, modę ślubną, niecodzienne pomysły na weselny wystrój :).

Będę zamieszczać tu również subiektywne opinie na temat kosmetyków, niekoniecznie tych z górnych półek :).

Znajdzie się tu także miejsce na przydatne porady dotyczące zdrowego trybu życia, opinie na temat produktów spożywczych, co warto kupić, co używać, a czego nie, bo szkodzi  naszemu zdrowiu.

Mam nadzieję, że mój blog będzie się rozwijał i z czasem zyska grono osób zainteresowanych jego czytaniem :).

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie,

Madlen :)